Asertywność, asertywność, asertywność.
W niedzielę rozchorowałam się na całego. Jutro rozpoczynam urlop, ale od trzech dni próbuję postawić się na nogi. Czy to efekt przeprowadzonego rytuału? A może moje ogromne poczucie osłabienia było symptomem zbliżającej choroby? Moje ciało mnie zatrzymało. Wysoka gorączka, ból głowy, ból gardła, katar i ogromne osłabienie organizmu. Leżę w łóżku od niedzieli. Myślałam, że dzisiaj będzie już lepiej. W końcu to już czwarty dzień choroby. Niestety od rana czuję się słabo. Wstałam o 7.30, żeby chwilę potem położyć się dalej do łóżka i przespać w nim do 12.30. Nie zadbałam o siebie. Żyłuję się do zera. Nie mam siły potem na życie, na siebie. Jestem narzędziem, chorągiewką w cudzych rękach, którą macha się bez wytchnienia. Pozwalam na to, żeby wszyscy naokoło przekraczali moje granice i wysysali mnie energetycznie. Usprawiedliwiam złodziejstwo innych, tłumaczę, że tak trzeba, że daję z siebie i tak za mało. Uczę się asertywności i dbania o siebie i... trafiam na ludzi, którzy mi tej ase...