LIFE IS A JOURNEY, czyli nieśmiałe podsumowanie roku.

Rok 2017 jest dla mnie bardzo intensywnym. Wreszcie znalazłam w sobie siłę do realizacji marzeń. Tego roku zaliczam wszystko co skrajne. Byłam na najdalej wysuniętym na zachód krańcu Europy w Portugalii. W wakacje przemierzyłam całą Polskę by spędzić cudowne dni nad cudownym polskim morzem w towarzystwie cudownych ludzi i zajmując się najcudowniejszą rzeczą na świecie - MUZYKĄ. :)

Mamy końcówkę sierpnia, lato powoli ustępuje miejsca jesieni. Czuć w powietrzu nadchodzący wrzesień i... powrót do szkoły. I chociaż te powroty już mnie od dawna nie dotyczą to, co roku czuję to samo podniecenie i euforię na myśl o nowym początku. Chyba dlatego podsumowania roku łatwiej przychodzą mi teraz, a nie pod koniec roku.

A więc... Podsumowując... :)

Ostatni rok uważam za bardzo udany. Powróciłam do muzyki i uświadomiłam sobie, że to jest właśnie moja droga życiowa. Profesjonalnie uczę się śpiewać, zaliczyłam obóz wokalny w sierpniu, zdobyłam ogromną wiedzę na temat pracy wokalnej, szlifowania swojego głosu, szukania swojej wokalnej drogi, ale przede wszystkim nabrałam odwagi i wiary w siebie i swoje umiejętności. Nie ważne jak dobrzy są inni. Zawsze znajdzie się ktoś z lepszym warsztatem, lepszymi umiejętnościami, barwniejszą osobowością. Grunt to być najlepszą wersją siebie. I... to nie są moje autorskie mądrości życiowe. :) Nie wiedziałabym tego dzisiaj, gdyby nie wspaniali ludzie, których poznałam na obozie. Otworzyli mi oczy i serce, udzielali rad, przekazywali swoją wiedzę i doświadczenie. Dzięki nim wiem, co chcę i muszę zrobić ze swoim życiem by było szczęśliwsze i pełniejsze. Dali mi solidnego kopa do działania.

Dlatego wyciągnęłam zakurzone klawisze, wygrzebałam nuty. Planuję zapisać się w tym roku na studia podyplomowe i ambitnie poszukiwać nowych wyzwań zawodowych. Pragnę kontaktu z ludźmi pasji, którzy będą mnie inspirować do zmian, aktywności. Z rozkoszą pokonuję wszystkie swoje słabości i stawiam im czoła, dlatego uczę się znów języka angielskiego.  Mam ogromną ochotę poświęcić się w jakiejś części swojemu pomysłowi na książkę, który ostatnimi czasy męczy mnie nowymi wątkami, pomysłami i coraz głośniej nawołuje do pisania. Tyle, że... Nie chcę się zbytnio rozdrabniać. Chciałabym się skupić na rzeczach, które faktycznie będą w przyszłości procentować, tymi najważniejszymi. Nie chcę też tracić zapału i energii na coś, co nie jest moim priorytetem. W końcu nie da się złapać za ogon wszystkich srok.

Nie spisuję pobożnych list życzeń i - moich ulubionych - 'what to do list', bo wiem z doświadczenia, że:
A. nie spełniają u mnie żadnego praktycznego zadania,
B. raczej mnie drażnią niż motywują do działania,
C. spychają do nędznej roli przykrego obowiązku wszystkie życiowe przyjemności jakimi mają być moje "wyzwania",
dlatego nie wyznaczam sobie żadnych szczegółowych celów, a jedynie określam dokąd chcę dojść i jak ma wyglądać moje życie za kolejny rok.

Dzisiaj mogę śmiało stwierdzić, BO MAM TAKĄ WEWNĘTRZNĄ SIŁĘ, że następnego roku będę już daaaaaleeeeko stąd. ;)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

The Good Place. "What we owe to each other".

ATLAS SZCZĘŚCIA

kilka słów do siebie samej